|
Pod kudłatym łbem Gwendy. Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kitsune
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraina Cudów
|
Wysłany: Śro 22:59, 12 Lip 2006 Temat postu: Ostatnia porcja lodów |
|
|
Ukończyłam to ff dawno, ale długo wahałam się czy wstawić to tutaj, na forum.
Natchnione sama-nie-wiem-czym. Chyba o „prawdziwym oddaniu” i byciu „człowiekiem Dumbledore’a”
„Ostatnia porcja lodów”
Dzień zapowiadał się wyśmienicie. Słońce, mimo iż leniwie wychodziło zza horyzontu, rzucało jasne i ciepłe promienie w okno mieszkania na ulicy Pokątnej. Mieszkanie nie było duże, jednak wystarczających rozmiarów jak dla jednego osobnika, czterdziestoletniego Floriana Fortescue. Mężczyzna obudził się i spojrzał na zegarek. Było pół do ósmej. Zwlókł się z łóżka, machnął różdżką i pościel natychmiast czmychnęła do szafy. Powolnym krokiem zaszedł do kuchni, aby przygotować śniadanie. Mimo, iż nie był jeszcze stary, dokuczał mu uciążliwy ból krzyża. Tak, młodość na miotle przy słupkach bramkowych Hufflepuffu* dała się we znaki. Nie miał jednak na co narzekać. Ból pojawiał się sporadycznie, interesy też szły nienajgorzej... Samotność mu nie doskwierała, gdyż niemal regularnie odwiedzała go siostra ze swymi małymi dziećmi, które wprost uwielbiały swojego „wujaszka od lodów”. Nie mógł powiedzieć, że źle mu się wiodło. Jednak od pewnego czasu, kiedy to zaczął bardziej spoufalać się z Dumbledorem (zazwyczaj rozmawiali o historii magii i geografii; Florian miał niezwykłą wiedzę na oba tematy), zaczął się obawiać. Nie koniecznie o siebie, ale o siostrę. Była jeszcze taka młoda, a dyrektor Hogwartu wyjawił mu nie lada sekrety. Chciał go wciągnąć w niejaki Zakon Feniksa, jednak Florian wolał działać dla niego nie wstępując do tej organizacji; czuł, że gdyby to zrobił, zaryzykowałby zbyt wiele. Kilka dni temu przeżył niemały szok, kiedy to Dumbledore zostawił u niego pewien pierścień i nakazał pilnować, po czym do jego lodziarni wpadło dwóch śmierciożerców, jednak, na szczęście Floriana, natychmiast zostali schwytani. Wieczorem stokrotnie dziękował bogom za to, że jeszcze żyje. Dzisiejszego poranka jednak nie przeczuwał niczego złego; wizyty Dumbledore’a przestały być tak częste jak ostatnio, a poza tym dzień zapowiadał się tak ładnie…
Ubrał się pospiesznie i przewiązawszy biały fartuch w czarne pasy wokół bioder, zbiegł na dół po schodach by otworzyć swoją lodziarnię; nie bez powodu cieszyła się ona tak wielką popularnością, bowiem Florian odziedziczył ją po babce, która go wychowywała. Kiedy był jeszcze dzieckiem, babcia nauczyła go wielu trików kuchennych. Wierzyła bowiem, że wnuk ma wrodzony talent, jak ona. I miała rację, bowiem w lodziarni Floriana zwykle przesiadywało mnóstwo czarodziei, najczęściej zamawiając więcej, niż tylko jedną porcję. Dziś, mimo pustek na Pokątnej, spowodowanych powrotem Sami-Wiecie-Kogo, również nie mógł narzekać na brak klientów. Była i ośmioletnia dziewczynka mieszkająca z tatą obok Gringotta, która odkąd tylko poznała to miejsce odwiedzała je codziennie (tracąc większość kieszonkowego), i studenci z Hogwartu, ale nie zabrakło również starszych czarodziei wychwalających jego desery.
Sam sprawił sobie takowy – jego ulubiony, truskawkowo-waniliowy. W południe, zamiast lunchu. Mógł w spokoju usiąść za ladą i powoli rozkoszować się smakiem, gdyż na chwilę obecna nikt prócz niego w lodziarni się nie znajdował. Kilka minut później jednak odłożył swój deser na bok, bowiem zadzwonił dzwoneczek przewieszony nad drzwiami, co oznaczało, że wszedł, albo - weszli nowi klienci. Mężczyzna podniósł się i o mało co nie dostał szoku. Stały przed nim trzy ubrane na czarno postacie. W maskach w kształcie trupich czaszek. Ręka mu lekko zadrżała, serce zaczęło bić mocniej. Wyprostował się jednak, a od śmierciożerców, tak, śmierciożerców, dzieliła go tylko lada.
- Witam – powiedział stanowczo.
- Nie przerywaj sobie, Fortescue, to może być ostatnia porcja lodów, jaką zjadasz w swoim nędznym życiu – najwyższy spośród trójki wskazał palcem na deser, po czym ukazał twarz. Florian zobaczył złowieszczy uśmiech, krzaczaste, siwe brwi, mnóstwo blizn i wyjątkowo długie „trójki”, zupełnie, jak wilcze kły. – Nie mieliśmy okazji się poznać, Fenir Grayback, ale Bellę i Macnaira chyba już znasz? – zapytał z ironią. Fortescue, mimo, iż kręgosłup zabolał go jak nigdy dotąd, nadal stał wyprostowany.
- Będziesz udawał nieugiętego czy poddasz się? – zapytała Bellatriks – Wierz mi, Fortescue, mina pokerzysty i kamienna twarz to nie wszystko. Gadaj, co robiłeś z Dumbledorem przez trzy miesiące?
Mężczyzna milczał, ale nie spuszczał wzroku z Belli. Mimo, iż spod maski nie widział jej oczu, czuł, że patrzy na niego, próbuje zmiażdżyć go wzrokiem…
- To sprawa wyłącznie między mną a nim.
Śmierciożercy ryknęli śmiechem. Z początku Fortescue był pewny, że zaraz wpadną tu aurorzy, że mu pomogą. Z każdą kolejną sekundą tracił tą nadzieję, aż w końcu nie pozostało mu nic prócz niepewności i nowych zmartwień. Czekał na dalsze reakcje śmierciożerców, bowiem sam nie wiedział co robić. Powoli zaczynał panikować; upłynęło już dość czasu, a nikt się nie zjawiał.
- Fortescue, powiedziałem ci, żebyś zjadł swój deser, to ostatni w twoim życiu! – ryknął Grayback i machnął różdżką, wymawiając przy tym dobrze znaną Florianowi formułkę zaklęcia Imperiusa. Poczuł, jak sztywnieją mu wszystkie kończyny i, wbrew jego woli, złapał za puchar z lodami.
- Mam cię zmusić, czy sam je zjesz?
Mężczyzna sam w sobie z trudem walczył z klątwą. Słyszał jakiś głos, który wyraźnie nakazywał mu, aby natychmiast dokończył swój deser. Grayback uśmiechnął się sarkastycznie, a w jego oczach było widać nutkę triumfu. Teraz pojedynkował się wzrokowo z Florianem. W końcu Fortesuce okazał się słabszy, gdyż powoli zaczął niezdarnie jeść lody… Bellatriks wybuchła śmiechem.
- Zobaczcie jaki potulny, a tak się puszył! – krzyknęła.
- Wystarczy. Teraz czas na coś znacznie lepszego. Przedstawienie dopiero się zaczęło! – powiedział Grayback, starając się zachować powagę. – Crucio!
Fortescue zaczął się zwijać z bólu. Śmierciożercy najwyraźniej świetnie się bawili, bo nie przestawali się śmiać.
- To jak, powiesz nam wreszcie jakie informacje znasz od Dumbledore’a? Czy tym razem JA mam pokazać, na co mnie stać? Wierz mi, główną zasługą w upośledzeniu Longbottomów był mój Cruciatus. – powiedziała ostro Bellatriks.
Fortescue zebrał w sobie wszystkie siły i postanowił nie zważać na ból kręgosłupa. Chwycił za różdżkę i w mgnieniu oka wykrzyknął:
- Drętwota!
Zaklęcie ugodziło jedynie Macnaira, który z hukiem upadł na podłogę. Bellatriks błyskawicznie odpowiedziała kontratakiem.
- Expeliarmus!
- Protego!
Fortecscue okazał się, mimo średniego wieku i bólu w kręgosłupie, dobrym przeciwnikiem. Grayback’owi zszedł z twarzy uśmiech, a Bella zacisnęła pięści; spod maski nie widział jej twarzy, ale był pewny, że wykrzywia się teraz z zawiści. Tym razem to Florian się uśmiechnął.
- Do jasnej cholery, Grayback, przestańmy się z nim bawić! Crucio!
Zaklęcie ponownie ugodziło mężczyznę. Cruciatus Bellatriks nie był pogłoską – tym razem ból był o wiele gorszy niż poprzednio.
- Jeśli dalej będziesz milczeć użyję bardziej drastycznych środków. Przedwczoraj dostałam od Severusa buteleczkę Veritaserum. Chyba znasz działanie tego eliksiru?
Florian, mimo bólu, uśmiechnął się. Za wszelką cenę nie dał się poniżyć śmierciożercom i chicał im pokazać, iż jest godny tego, by nazywać się człowiekiem Dumbloedore’a. Złapał za różdżkę i zaczął walczyć. Macnair jeszcze się nie ocknął, a kiedy już powalił Graybacka, który nie okazał się specjalnie wybitnym czarodziejem, pozostała tylko Bellatrix. Ta znowuż walczyła jak w transie. Mimo, iż była już całkowicie pokaleczona, nie poddawała się. Fortescue był niezwykle skupiony. Nie przestawał myśleć o Dumbledorze, o siostrze. W tym momencie bardziej bał się o nią, niż o siebie. Wiedziała, że często odwiedzał go dyrektor Hogwartu. Nie możesz zginąć, musisz bronić tajemnicy i siostry – myślał. Rozchmurzył się, kiedy wszystko obróciło się pomyślnie dla niego – wycieńczona Bellatriks upadła na kolana.
- I co, moja droga? Będziesz błagać o wybaczenie? – zaśmiał się do niej ironicznie.
- Głupcze, nie przed tobą klęczę!
Fortesue obrócił się. Serce zaczęło mu bić szybciej. Widocznie przez walkę nie usłyszał, że ktoś wchodzi… Stał vis a vis chudego, wysokiego człowieka o nienaturalnie białej twarzy, o czerwonych oczach, o nozdrzy jak u węża zamiast nosa… Stał tuż przed Lordem Voldemortem. Na żywo widział go po raz pierwszy. Przestał dziwić się Bellatriks, gdyż teraz to i jemu nogi zrobiły się jak z waty. Jednak starał się nie trząść (co w takiej sytuacji było dla niego niezwykle trudne), lecz dumnie wyprostować.
- Fortescue, mam wrażenie, że po raz pierwszy stoisz przede mną – zadrwił Voldemort.
Był to fakt; Florian nigdy wcześniej nie spotkał się oko w oko z Lordem Voldemortem. Widok… widok najpotężniejszego czarownika wszechczasów rozbudził w nim respekt; sam „Lord” wyglądał przerażająco. Mimo to, mężczyzna starał się nie panikować.
- Nie będę tłumaczyć ci niczego ogródkami – rzucił, jakby od niechcenia, podchodząc bliżej lodziarza. - Potrzebuję konkretnych informacji. Jeśli moim sługom się to dotychczas nie udało, znaczy, że będę musiał użyć bardziej drastycznych sposobów – podwinął rękaw płaszcza i wycelował różdżką we Floriana, który zacisnął zęby i pięści, poruszając bezgłośnie ustami. Z ich ruchu można było wyczytać słowa „Wolałbym umrzeć…”. Sam, w duchu, zaczął się modlić o to, aby trafiło go jakieś przekleństwo. Wiedział bowiem, że Voldemort i tak wyciągnie z niego informacje. Mężczyzna otworzył oczy i rozejrzał się po swojej lodziarni. Nagle dostał olśnienia; jego pomysł był desperacki, ale widział w nim jedyne wyjście z tej sytuacji. Gdzieś w szafkach powinna leżeć trucizna myślał gorączkowo. I, jakby miał noktowizor w oczach, błyskawicznie wypatrzył szukaną szafkę.
- Mam jedną prośbę do… Lorda – powiedział z powagą, zachowując pozory ironii. – Twoim sługom bardzo zależało na tym, abym dokończył swój ostatni posiłek – wskazał podbródkiem na porcję lodów, stojącą na półce.
Czarny pan zmarszczył czoło i zaśmiał się.
- Prosisz mnie o coś? Prosisz? – w głosie czarnoksiężnika można było usłyszeć nutkę ironii. Fortescue uśmiechnął się szeroko i wycelował różdżką w sufit. Machnął nią, a żyrandol wiszący u góry z hukiem spadł tuż pod stopy Voldemorta. Wtem Macnair i Grayback ocknęli się, a sam Florian wykorzystał moment zamieszania na swą korzyść.
- Co ty sobie, u licha, wyobrażasz?! – syknął, po czym kopnął w żyrandol - Poza tym nie pozwoliłem ci na nic! – wrzasnął Voldemort widząc, jak Fortescue kończy swój deser. Złapał za kołnierz lodziarza. Przy pomocy Śmierciożerców wywlókł go z lokalu i na środku ulicy Pokątnej (która po tej porze powinna być pełna czarodziei, lecz nie było tu ani jednej żywej duszy), rzucił nim o bruk. – Będziesz mi posłuszny! Powiesz mi wszystko! Imperio! – krzyknął w stronę wijącego się po bruku Floriana. – Mów! Wszystko! Co planowałeś z Dumbledorem? – bardziej krzyczał niż mówił; widać było, iż jest wściekły. Słońce odbijało się blaskiem od jego bladej, łysej głowy.
- Dumbedore – zaczął cicho Florian, wciąż miotając się po ulicy. – Horkruksy… - to słowo wymówił już z wielką trudnością. Zaczął się przeraźliwie trząść. Voldemort wytrzeszczył oczy. Fortescue… umarł.
***
Albus Dumbledore dokładnie i powoli badał lokal, w którym jeszcze godzinę temu Fortescue sprzedawał wyśmienite lody. Westchnął. Było mu przykro z powodu śmierci przyjaciela. Przejechał swoimi długimi palcami po blacie i spostrzegł potrzaskany puchar, a wokół niego roztopione lody. Przyjrzał się im dokładnie. Poprawił swoje okulary-połówki i machnął różdżką w stronę dziwacznej mikstury. Domyślał się, iż to Fortescue jadł je przed śmiercią. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, dlaczego roztopione lody wyglądaja tak dziwnie. Otruli go, Florian został otruty. Chyba że… Jeszcze raz machnął różdżką i tym razem do głowy przyszło mu tylko jedno rozwiązanie. Coś takiego, drogi przyjacielu! Mikstura Wiecznego Snu**. Jestem pełen podziwu. pomyślał i wytarł łzę, która zakręciła się w jego oku.
- Profesorze, czy uważa pan, że Fortescue został trafiony Avadą? – zapytał urzędnik Ministerstwa, który stanął obok dyrektora.
- Tak, tak…. Voldemort go zamordował. To na pewno było to zaklęcie. – powiedział bezinteresownie, a niski człowieczek notujący wszystko o okolicznościach śmierci lodziarza wzdrygnął się na dźwięk nazwiska, jednak poklepał dyrektora po plecach, dodając mu otuchy. Kiedy odszedł, Dumbledore westchnął ponownie. Zamachał różdżką, a szkło i lody zniknęły z podłogi. Nigdy ci tego nie zapomnę, przyjacielu. Wierny i oddany… byłeś prawdziwym Puchonem do końca swych dni.
Jeszcze raz otarł łzy i pośpiesznie opuścił i tak już pełen pracowników Ministerstwa lokal.
Spoczywaj w spokoju.
KONIEC
* Nie wiem, czy Fortescue był Puchonem, czy nie, jednak do tego opowiadania pasuje mi na Puchowa.
** Mikstura Wiecznego Snu – wymysł mój, gdyż nie znam eliksiru, który jest odpowiednikiem „Avady”. Jeśli jednak ktoś zna prawdziwą nazwę, będę wdzięczna za podanie. I, jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał – proszę pytać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kitsune dnia Czw 14:19, 13 Lip 2006, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Libby
Dołączył: 20 Cze 2006
Posty: 1825
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Lublin. Tak zwany.
|
Wysłany: Śro 23:45, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawe opowiadanie. A Wywar Żywej Śmierci przypadkiem nie działał podobnie? Bardzo podoba mi się realistyczne przedstawienie Dumbledore'a, choć nie wydaje mi się, żeby Fortescue mógł sam pokonać trzech śmierciojadków. Ale cóż i tak mi się bardzo podobało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kyb
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 2757
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Czw 8:40, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Nie mogę czytać takich opowiadań, bo od razu mam szklanki w oczach xD
Ckliwe, i bardzo mi się podoba. To oddanie i w ogóle, aż chce się wierzyć w człowieka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kitsune
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraina Cudów
|
Wysłany: Czw 9:30, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Libby napisał: | Bardzo ciekawe opowiadanie. A Wywar Żywej Śmierci przypadkiem nie działał podobnie? Bardzo podoba mi się realistyczne przedstawienie Dumbledore'a, choć nie wydaje mi się, żeby Fortescue mógł sam pokonać trzech śmierciojadków. Ale cóż i tak mi się bardzo podobało |
Sama sie zasanawiałam właśnie nad tym eliksirem ale on działa inaczej. O
Cytat: | Wywar Żywej Śmierci - nazwa fikcyjnego eliksiru w serii książek o Harrym Potterze.
Głównymi składnikami są rzadkie zioła. Najczęściej dodawanym jest Piołun. Zawierający tujon, stymulujący układ nerwowy, często używany również jako środek łagodzący ból. Nadmierne, lub nieostrożne jej spożycie powoduje uszkodzenie mózgu, lub nawet śmierć. Drugim ważnym składnikiem, mieszanym z poprzednim jest roślina z rodzaju Asphodelus. Pochodząca z rodziny liliowatych, ze skupiskiem białych kwiatów u szczytu łodygi.
Nazwa substancji powstała od określenia działania wywaru. Po jej wypiciu konsument zapada w głęboką śpiączkę, która dla niedoświadczonych Czarodziejów może wydać się śmiercią danej osoby. |
(wg wikipedii)
Nadmierna ilość; wątpię, że mały flakonik to duża ilość (no chyba, ze wg nich dużą ilością jest kilka kropelek ^^), w takim razie wywar żywej śmierci nie pasuje, choć pierwszy przyszedł mi na myśl. I chyba dobrze zrobiłam, że sprawdziłam wcześniej, jak działa ^^' Bezpieszniej pozostać przy swoim; chyba, że mi ktoś znajdzie, albo znalazł dawno, eliksiralny odpowiednik Avady.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Penicilin(a)
Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z fotela obok okna
|
Wysłany: Czw 10:57, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
- Fortescue, mam wrażenie, że po raz pierwszy stoisz prze mną
"przede mną" powinno być, na mój gust ;)
Bardzo mi się podoba. Aż mi się łezka zakręciła...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kitsune
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraina Cudów
|
Wysłany: Czw 12:51, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Ach, literówka! Dziękuję za wskazanie, już poprawiam ^^ (tekst betowałam sama, wczoraj i to dość późno, jakoś przed dwunastą w nocy, więc mogło mi coś umknąć ^^")
Tylko mi nie mówicie, że ten oto ff, to wyciskacz łez. xD
A co do tego, że pokonał trzech śmierciożerców... trochę Mery Su musiało być
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lyssan
Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 8187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 61 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Czw 13:00, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się. Znalazłam parę błędów, ale co tam. Najbardziej rzuciły mi się w oczy dwa:
Cytat: | (...) rzucało jasne i ciepłe promienie w okno niedużego mieszkania na ulicy Pokątnej. Mieszkanie nie było duże... |
Nieduże mieszkanie nie było duże?
Cytat: | (...) nie bez powodu cieszyła się ona tak wielką popularnością, bowiem Florian odziedziczył ją po babce, która go wychowywała. |
Później to wyjaśniasz, ale zdanie mi zgrzyta jakoś.
Ogólnie jest jednak dobrze. Nietypowy temat, nietypowe podejście. Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bursztynowa Marionetka
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Stamtąd.
|
Wysłany: Czw 21:57, 10 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się. Naprawdę mi się podoba. Smutne, ale bardzo ładnie napisane.
Gratuluję talentu i pomysłu i pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ross
FUK JU!
Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Miodowe Królewstwo
|
Wysłany: Pią 10:38, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ooooo.... Dawno czekałam, aż ktoś napisze opowiadanie o zniknięciu Floriana. To była ciekawa postać, choć, moim zdaniem, on wciąż żyje. Pomysł świetny, bardzo dobrze przelany na kartkę. Jedynym tekstem, który (choć sama nie wiem czemu) zupełnie nie przypadł mi do gustu było: "Wierny i oddany… byłeś prawdziwym Puchonem do końca swych dni". Po prostu nie pasuje mi do reszty opowiadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mab
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trumna.
|
Wysłany: Sob 12:13, 12 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Aż mi się tak... smutniasto zrobiło pod koniec. I wzięło mnie na lody, ale nie truskawkowo-waniliowe, tylko czekoladowe
Tylko jedno jakoś mi zazgrzytało - w twoim ff Voldemort bardzo przypomina tego z filmu HPiCO. Zawsze mi się wydawało, że On porusza się cicho jak wąż, wręcz płynie w powietrzu, a tutaj... tak po prostu miota się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ciasteczko
Dołączył: 23 Sie 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: wziąść kase.?
|
Wysłany: Czw 13:20, 24 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
ładne i smutne.
i wiesz, mi tez fortescue pasuje na puchona ).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jadzia
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 2228
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z reprodukcji.
|
Wysłany: Pon 17:42, 28 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Takie... Hmm. Bardzo smutne. Na początku czytałam bez emocji, nawet zaśmiałam się ze Śmierciożercami (nie bijcie). Ale pod koniec, gdy na scenę wkroczył Dropsik zaraz miałam łzy w oczach i się poryczałam. Jak nienormalna jakaś. Naprawdę bardzo ładnie. Ślicznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
haina
Moderator
Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: łóżko orlando blooma ^^
|
Wysłany: Wto 5:53, 29 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się podobało, choć mnie roztkliwic jest dość trudno i niestety tobie też się to nie udało. Ale kilka takich książek, które czytając płaczę jak bóbr, więc jeszcze wszystko przed tobą;D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kim
Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 1572
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Twojego najstraszniejszego koszmaru.
|
Wysłany: Wto 8:02, 29 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ze mną było podobnie, jak z Jadzią. Z początku nie czułam nic - ot, czytałam jakieś zwykłe opowiadanie. Ale ten koniec... Śliczne to było. Naprawdę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ross
FUK JU!
Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Miodowe Królewstwo
|
Wysłany: Wto 11:44, 29 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ja się nie rozkleiłam. Ale to tylko dlatego, że chwilę wcześniej zawitałam w toalecie ^^'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|